Pytanie absolutnie nie trąci nawet o psychologię. Dotyczy tego co potocznie nazywamy rzemiosłem fotograficznym a więc pracą fotografa. Odpowiedź nie będzie prosta i jednoznaczna jak się komuś może wydawać. Od kliku lat obserwuję niezwykłą wręcz popularyzację sprzętu fotograficznego. Media we wszystkie możliwe sposoby zachęcają do brania aparatów w swoje ręce. Producenci zaś zacierają swoje i wszyscy są zadowoleni. Czy aby na pewno?
Pod lupę weźmy niezwykle popularną wśród młodych fotografów którym wydaje się że kokosy wyrosną na ich balkonie, fotografię ślubną. Czy faktycznie te kokosy zagoszczą na ich balkonach, a dosadniej to nazywając w ich portfelach? Nie do końca się z tym zgodzę.
Sprzęt. Masowa dostępność do sprzętu z najwyższej półki jest już sprawą oczywistą. Pozyskanie środków na zakup naprawdę profesjonalnego sprzętu jest dzisiaj wyjątkowo łatwe. Unia Europejska, Urzędy Pracy i wszystkie inne instytucje z przyjemnością „pozbywają’ się środków pomocowych, bo w końcu statystyki trzeba wypełniać. Sporządzenie wniosku w profesjonalnym biurze doradztwa zawodowego to dzisiaj koszt około 300,00. możliwość pozyskania kwot od 18 do nawet 45 tysięcy kusi młodych fotografów. Większość z nich nie ma bladego pojęcia jak skomplikowany stał się rynek fotografii komercyjnej. Ba, sami się do tych komplikacji przyczyniają. Owszem, powstaje nowe miejsce pracy, niestety czasem kosztem bytujących już na rynku innych fotografów. Zwolnienia czasowe z kosztów prowadzenia działalności, ulgi ZUS, odroczenia płatności. Słowem żyć nie umierać. Czy aby jednak nie umierać? Przyjrzyjmy się zatem kosztom i hipotetycznym wyliczeniom takiej działalności:
– pozyskanie środków w tym sprzętu – koszt zerowy lub równy opłacie „pomocowej” w sporządzeniu wniosku.
– koszty ZUS – 50% stawki, koszt 450,00 miesięcznie przez okres 1 roku.
– czas amortyzacji sprzętu zależnie od jego kosztów około 3 lat* wciąż pamiętamy o braku inwestycji własnej
– koszty lokalowe 0,00 złotych (działalność prowadzona najczęściej w domu)
Jak się to ma do działalności fotografów branżowych istniejących na rynku lub zakupujących sprzęt własnymi kosztami.
– pozyskanie środków w tym sprzętu – koszt około 28 000,00
– koszty ZUS – 100% stawki miesięcznie 830,00
– przewidywany czas amortyzacji sprzętu około 3 lat
– koszty lokalowe od zera do kilku tysięcy (studio)
Czy dziwi nas zatem fakt iż oferty cenowe osób wchodzących na rynek są często o 70% niższe niż tych którzy na tym rynku funkcjonują jakiś czas? Oczywiście, jakość i marka mogą niwelować różnice ale nie oszukujmy się, rynek kliencki w tym zakresie jest coraz mniej wybredny a dla większości z klientów różnica w cenie między 2400 złotych a 600 złotych jest wystarczającym argumentem na podjęcie decyzji.
Czy jest z tego jakieś rozsądne wyjście? Nie mówimy tu o zasadach nieuczciwej konkurencji ale czy słusznie? Może jednak wypadałoby znaleźć jakiś złoty środek aby zapobiec zawałowi a tej części naszej branży? Pytanie jest jednak zasadnicze: JAK? stałe podnoszenie jakości to jeden ze sposobów, jednak w moim osobistym doświadczeniu widzę że jakość staje się wtórna w obliczu ceny i nie oszukujmy się, często ilości zdjęć (materiału) jaki otrzymuje klient. Od dłuższego już czasu obserwuję oferty fotografów. Kilka tysięcy zdjęć stało się już normą. Wielu klientów biorąc pod uwagę ilość zapomina o jakości. Oczywiście są tacy dla których świetnie obrobiony materiał w postaci 250 zdjęć wystarczy ale inni uważają że popularne „zrzuty z kart” ich zadowolą, bo rekompensatą będzie kilka tysięcy „zdjęć”.
Ustalmy zatem że nie ma złotego środka na to aby wszyscy byli zadowoleni. Starajmy się robić swoje i nie przejmować się że już za chwilę ofert ślubnych nie będzie się szukało na stronach fotografów ale na portalach aukcyjnych gdzie w nagłówku klient odczyta: „3500,00 z Twojego ślubu!